Na start wakacji
Jej podwodny świat zachwyca za każdym uderzeniem wiosła i wybucha tysiącem kolorów, tajemniczych roślin, nieznanych ryb, czy zjawiskowych kwiatów. Rzeka malowniczo meandruje i dostarcza wielu wizualnych zachwytów. Jej podwodne trawy tworzą cudny, soczyście zielony dywan, który oblewa ciemna struga rzeki. Nie brakuje też ryb, łabędzi i kaczek. Spływ Czarną Hańczą oczarował nas do reszty.
Pierwszy wakacyjny weekend postanowiliśmy spędzić w kajakach na Suwalszczyźnie. Piątkowym popołudniem, 24 czerwca, grupa blisko 50 osób – członków W-MOIIB z rodzinami, zameldowała się więc w samym sercu Suwalszczyzny – w ośrodku wypoczynkowym „Gieret” w Gibach. Drewniane domki, w których się rozlokowaliśmy, położone są blisko jeziora Gieret, a od południa już mieliśmy Puszczę Augustowską z jej urokami. Ognisko, kolacja i nabieramy sił przed pierwszym dniem spływu kajakowego. Pogoda rozpieszcza upałami, a trasa to ponad 20km Czarną Hańczą na odcinku Wigry-Sarnetki.
Czarna Hańcza to najpiękniejsza rzeka Suwalszczyzny, niektórzy uważają, że nawet całego Podlasia, a może i Polski. Jest lewobrzeżnym dopływem Niemna. Wypływa ze wzgórz morenowych na północ od jeziora Hańcza i na wysokości wsi Rygol łączy się z Kanałem Augustowskim. Ma 141,7 km, z czego w Polsce – 107,80 km. Na Suwalszczyźnie malowniczo meandruje wśród pachnących pól, zielonych wzgórz i dających cień lasów, tworząc przy tym niesamowity bajkowy klimat. Niewiele w Polsce mamy tak różnorodnych rzek, które mogą pokazać nam swoje wciąż dzikie oblicze. Czarna Hańcza jest wyjątkowa, czysta, piękna, dziewicza i bardzo kolorowa. Nic dziwnego, że co chwila mijaliśmy śnieżnobiałe łabędzie ze swoimi „brzydkimi kaczątkami”, bociany, kormorany i rywalizujące z nami w wodzie ryby. Dodatkowo co jakiś czas nasz spływ uatrakcyjniają lokalni mieszkańcy, którzy kuszą smacznymi wypiekami. I jak tu nie podpłynąć do brzegu po jagodziankę, racuchy, pierożki, czy domową nalewkę.
Szlak kajakowy Czarnej Hańczy rozpoczyna się na jeziorze Wigry, gdzie kajaki wodujemy przy klasztorze w Wigrach. Tak też zrobiliśmy i my. Ale, ale… mając chwile w tak ciekawym miejscu nie od razu wskoczyliśmy do wody. I ze zwykłej ludzkiej, i ze specjalistycznej inżynierskiej ciekawości znaleźliśmy chwilę, by zwiedzić Zespół Poklasztorny Kamedułów w Wigrach. Jak powszechnie wiadomo, jest to cenny zabytek architektoniczne, chętnie odwiedzany przez turystów. W jego murach odpoczywał papież Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1999 r. O urodzie tego kompleksu decyduje piękne położenie na wzgórzu, otoczonym wodami jeziora Wigry.
Zespół klasztorny wzniesiono w latach 1694-1745. Udokumentowana (w kronice Jana Długosza) historia wyspy Wigry sięga okresu panowania króla Władysława Jagiełły i roku 1418, kiedy to ulokowano na wyspie dwór myśliwski. Zakon Kamedułów nad Wigry sprowadził król Jan Kazimierz w 1667 r., przekazując mnichom wyspę Wigry z dworkiem myśliwskim, olbrzymią częścią Puszczy Przełomskiej i Perstuańskiej oraz kilkudziesięcioma wsiami z chłopami pańszczyźnianymi. W tym okresie miejsce to otrzymało nazwę Eremus Insulae Wigrensis, czyli Erem Wyspy Wigierskiej (z gr. eremites – żyjący na pustyni, erem– pustelnia). Poprzez fundację klasztoru na Wigrach Jan Kazimierz chciał pozyskać u Boga odwrócenie klęsk, trapiących Rzeczpospolitą przez cały okres jego panowania.
Reguła Zakonu Kamedułów była wyjątkowo surowa. Zobowiązywała zakonników do pracy fizycznej, modlitwy, pokuty, zachowania milczenia oraz życia pustelniczego. Zakonnicy żyli we własnych domkach, zbierając się tylko na modlitwy (oraz kilka razy do roku na wspólne posiłki).
Nowi włodarze swoją bytność na wigierskiej wyspie rozpoczęli od usypania grobli łączącej ostrów ze stałym lądem i przystosowania dworu myśliwskiego na potrzeby klasztoru. W roku1671 pożar zniszczył całkowicie drewniane zabudowania klasztorne toteż w latach 80. XVII w. został opracowany plan budowy całego założenia klasztornego, który systematycznie realizowano. Wzniesiono wtedy dość monumentalny, murowany zespół klasztorny w stylu barokowym z elementami klasycystycznymi i rokokowymi. Główny kompleks budynków postawiono na częściowo sztucznym wzniesieniu, na dwóch poziomach. Pod klasztorem umieszczono wielkie piwnice do przetrzymywania win, miodów i piwa. W latach 1694-1745 zbudowano kościół – ostatni budynek zespołu. Świetność klasztoru trwała aż do 1796 r., kiedy to władze pruskie skonfiskowały majątek zakonny, a w 1800 r. zakonnicy zostali wypędzeni i uciekli do klasztoru w Bielanach pod Warszawą. W dalszym okresie budynki klasztorne niszczały bez opieki, a z kościoła zniknęło wiele cennych dzieł sztuki. Zniszczenia dopełniły dwie wojny światowe.
Do dzisiaj w pierwotnych murach zachował się jedynie kościół, fragment dawnej jadalni na wschód od kościoła oraz skrajny od zachodu erem na tarasie górnym. Pozostałe domy odbudowano, poczynając od 1957 r. Obecnie funkcje sakralne pełni jedynie kościół. Pozostała część klasztoru znajduje się w zarządzie Ministerstwa Kultury i Sztuki i stanowi ekskluzywny hotel o statusie Domu Pracy Twórczej.
Kompleks klasztorny w obecnym kształcie odbudowany został między 1963 a 1979 r. Składa się on obecnie z trzech zasadniczych części. Od strony zachodniej na górnym tarasie znajduje się murowany kościół zbudowany na planie krzyża. Wznosi się 17,5 m od posadzki do klucza sklepiennego w nawie i jest długi na 56 m, szeroki na 30 m. Drugą część kompleksu można określić jako klasztor w znaczeniu szerszym: jadalnia i dom dla braci wraz ze szpitalem oraz klasztor właściwy, czyli eremy dolnego i górnego tarasu z wieżą zegarową. Gdy Kameduli budowali pierwsze eremy na szczycie wzgórza, nie było jeszcze tarasów. Fundamenty dziesięciu eremów obecnego tarasu górnego wraz z wieżą zegarową zagłębiono w istniejącą pochyłość wzgórza. Później opasano murami oporowymi większą powierzchnię na znacznej różnicy poziomów. Na tarasie dolnym, w części płd.-wsch. wzniesiono dalszych siedem eremów z ogródkami. Szczytowe ściany eremów i parkany ogrodów spoczywały na murze oporowym. Trzecim, wydzielonym funkcjonalnie fragmentem zabudowy, jest tzw. część laicka: dom furtiana parterowy budynek w płn.-zach. narożniku tarasu dolnego, dwukondygnacyjne: dom królewski i kaplica kanclerska oraz dom przed głównym wejściem do kościoła z wieżą zwieńczoną hełmem. Całość opasują mury oporowe, których głównym zadaniem jest umocnienie częściowo sztucznie usypanego wzgórza. Istniejące przypory, wzmocnienia i podmurowania powstały wskutek budowy tarasu dolnego. Przeciętna wysokość tarasu dolnego wynosi ok. 8 m, zaś mury tarasu górnego sięgają jeszcze ponad cztery metry wyżej. Od strony wjazdu widać masyw tarasu dolnego rozciągniętego na ok. 50 m. Mury mają opilastrowanie i łączą się krawędzią południową z budynkiem dawnych schodów wiodących do ogrodu. Stąd ciągnie się przez ponad 120 m główny mur strony południowej. Mieściło się w nim szereg małych otworów okiennych, służyły do oświetlania podziemi. W dalszym rozwinięciu ciągu, mury obejmują zbocza południowe. Mury tarasu górnego i dolnego stanowiły oparcie dla wspomnianych już budowli. W podziemiach znajdowały się olbrzymie pomieszczenia. Sklepienia piwnic odciążały i przenosiły siły parcia mas ziemnych. Dzisiaj można oglądać tylko znikomą część podziemi. Reszta zapadła się, bądź wejścia zasypano ziemią i gruzem.
Od czasu odbudowy zespół podlegał wielokrotnie pracom naprawczym i modernizacyjnym. Duża ich część dotyczyła murów oporowych, gdyż do ich rekonstrukcji, podczas prac prowadzonych w latach 60-70-tych XX w. użyto cegły o bardzo niskiej jakości z dużą zawartością margla. Pod wpływem działania wody (opady atmosferyczne oraz kapilarne podciąganie) zawarty w cegle margiel pęczniał i kruszył masę ceramiczną, co doprowadziło nawet w 1987 r. to katastrofy budowlanej. W efekcie środkowa część wschodniego muru oporowego wymagała odbudowy a sam mur wzmocnienia. Oprócz, związanej z upływem czasu i oddziaływaniem czynników atmosferycznych, naturalnej destrukcji materiałów budowlanych, nie bez wpływu na stan budowli są uwarunkowania gruntowo-wodne. Od lat trwają tu prace konserwatorskie i budowlane mające na celu naprawę uszkodzeń i zapobieżenie kolejnym. Oparte są one na dziesiątkach opinii i opracowań specjalistów m.in. w dziedzinie konserwacji zabytków, z branży konstrukcyjno-budowlanej, architektonicznej oraz z zakresu geologii. Z mojej wiedzy w 2007 r. liczba kamedułów na świecie nie przekraczała 60, z czego 20 to Polacy.
Ale koniec inżynierii, wsiadamy do kajaków. Zaczynamy tak jak woda, spokojnym nurtem jeziora i podobnym na Czarnej Hańczy. Startujemy w Wigierskim Parku Narodowym, dalej wpływamy na niewielkie jezioro Postaw. Następnie meandrującą pośród wysokich trzcin rzekę Czarną Hańczę. Po drodze mijamy niewielkie wioski. Na rzece rozwidlenia, małe wysepki porośnięte trawą. Pełni wrażeń i opalenizny ok. godz. 16 jesteśmy u celu: tuż przed mostem w Sarnetkach wyciągamy nasze łodzie na brzeg. Po obiedzie i krótkim odpoczynku spotkamy się przy ognisku, by wspólnie biesiadować, bawić się i śpiewać. Próbujemy sił w strzelaniu z lotek, grze w bule i zakładaniu szelek bezpieczeństwa na czas. Oczywiście, dla najlepszych są nagrody. Do której paliło się ognisko i grała gitara nie wiem, ja zgasłam wcześniej (uśmiech).
Niedziela, nadal wyjątkowo ciepła, to drugi odcinek spływu, nieco krótszy 16 km, na odcinku Okółek-Mikaszówka. Wszyscy uznaliśmy, że tu rzeka jest jeszcze piękniejsza, ciekawsza i stawiająca poważniejsze wyzwania. Często musieliśmy się mierzyć z powalonymi do wody, przez wiatr lub bobry, drzewami. Szczęśliwie i bez wywrotek dotarliśmy do Kanału Augustowskiego, w prawo był Augustów w lewo – Białoruś. Wybraliśmy właściwą drogę (uśmiech). I tu znów na chwilę zatrzymajmy kajaki, bo przypomnieć sobie trochę informacji o tej drodze wodnej, która rozporządzeniem Prezydenta RP z 25 kwietnia 2007 r. została uznana za pomnik historii. Ta droga wodna jest przykładem harmonijnego połączenia zabytku techniki z wartościami przyrodniczymi i kulturowymi krajobrazu. Stanowi poza tym materialne świadectwo XIX-wiecznej kultury technicznej polskich inżynierów.
Kanał Augustowski to unikatowy w skali europejskiej zabytek budownictwa wodnego z pierwszej połowy XIX w. Do dziś zachował się jako wielkie dzieło hydrotechniczne, świadczące o wysokim kunszcie oraz realizatorskich umiejętnościach polskich inżynierów wojskowych i cywilnych. Jest on również wyjątkowo malowniczym i atrakcyjnym szlakiem turystyki wodniackiej. Położony na terenie Polski i Białorusi należy do najdłuższych sztucznych dróg wodnych w naszym kraju.
Jeszcze łyk historii. Sytuacja polityczna Królestwa Polskiego (Kongresowego) chcącego uniezależnić się od wpływów Pruskich (wojna celna) zmusiła rząd do poszukiwania innych możliwości połączenia komunikacyjnego z portami Morza Bałtyckiego. Minister skarbu Królestwa, Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, wystąpił w lipcu 1822 r. z propozycją zbudowania wielkiej, okrężnej arterii wodnej, omijającej Prusy, łączącej centrum Kongresówki z portem w Windawie znajdującym się na terenie ówczesnego Cesarstwa Rosyjskiego (dzisiejszej Łotwy). Propozycja ta wymagała budowy dwóch kanałów wodnych – Augustowskiego łączącego Biebrzę z Niemnem i Windawskiego łączącego rzekę Dubissę z Wpadającą do Morza Bałtyckiego Windawą.
Prace projektowe tej największej inwestycji tamtych czasów powierzono podpułkownikowi Ignacemu Prądzyńskiemu, inżynierowi Kwatermistrzostwa Generalnego (późniejszy generał, uczestnik Powstania Listopadowego).
W 1830 r. oddano do eksploatacji pierwszy odcinek kanału od Niemna do Augustowa z 14 śluzami komorowymi. Wykonano również prace przygotowawcze na drugim odcinku południowym, tj. między Biebrzą a Augustowem. Kanał Augustowski został ostatecznie ukończony w 1839 r. Uwzględniając przerwę spowodowaną powstaniem listopadowym, koniecznością odbudowy zniszczeń oraz zmianą kierownictwa budowy, tempo prac budowlanych było rekordowe.
Cofnięcie przez Prusy cła przewozowego, brak zgody rządu rosyjskiego na budowę odcinka do Windawy oraz duże trudności Finansowe spowodowały, że zrezygnowano z jego dalszej budowy.
Początek kanału znajduje się w 84,2 km Biebrzy, a koniec w 410,0 km Niemna. Długość całego kanału to 101,2 km, z czego 80,0 km z 14 śluzami znajduje się na terytorium Polski, a 21,20 km z 4 śluzami w pasie granicznym bądź na terenie obecnej Białorusi. Kanał przebiega przez:
– tereny bagienne w sztucznym przekopie o łącznej długości 44,85 km,
– dwa ciągi jezior (pierwszy to Necko, Białe, Studzieniczne, a drugi to Orlewo, Paniewo, Krzywe, Mikoszewo) na długości 21,30 km.
– skanalizowane odcinki rzek Netty i Czarnej Hańczy na długości 35,05 km.
Stanowisko szczytowe kanału przypada w 52,0 km jego trasy między śluzami Swoboda i Gorczyca i jest zasilane wodami z jeziora Serwy. Do regulowania stanów wody w jeziorze i zasilania kanału służy jaz zastawkowy w Suchej Rzeczce. Różnica poziomów zwierciadła wody od szczytowego stanowiska w kierunku Biebrzy wynosi 14,81 m i pokonywana jest przez siedem śluz, a spad w kierunku Niemna wynoszący 39,23m pokonywany jest przez jedenaście śluz.
Skoro na śluzach skończyliśmy historię kanału, to dodajmy, że śluzy były atrakcją niedzieli. Mieliśmy dwa śluzowania: na Śluzie Sosnówek i Mikaszówka. Pierwszy raz „podnieśmy się” o blisko 3 m, drugi – o połowę mniej. Wrażenia – bardzo przyjemne.
Bardzo przyjemnie było też ulokować się na drogę powrotną do ośrodka w klimatyzowanym autokarze (uśmiech). Obiad był już czasem pożegnań, niektórzy wyjeżdżali wcześniej mając przed sobą długie drogi powrotne. Najmłodsi uczestnicy, bo mieliśmy dwóch kilkuletnich kajakarzy, dostali nagrody – niespodzianki za dzielny udział w spływie.
A żegnaliśmy się, dziękując organizatorom, Izbie i sobie nawzajem za cudownie spędzony wspólny czas. Bo nie tylko praca na budowie inżynier żyje… Co nie? I do zobaczenia na następnych spływach kajakowych.
Barbara Klem